Nie święta tylko głupia. Zdradzał ją permanentnie więc nie kochał jej a już na pewno jej nie szanował. Nie wiem jak można nie szanować siebie na tyle, żeby wybaczyć takie traktowanie. Ale po skakaniu wokół męża jeszcze przed tym jak się dowiedziała można zauważyć, że brak jej osobowości i ma niskie poczucie wartości. Nie żyje dla siebie.
Trójka małych dzieci i wszystko jasne, do tego katoliczka. Dla tego małżeństwa - szczególnie dla żony - większym grzechem byłoby wzięcie rozwodu. Sam facet mówił jak bardzo
Sam facet mówił, jak ciężko byłoby my sobie wyobrazić dorastanie dzieci bez niego. Jest po prostu genialnym manipulantem i zawodowym kłamcą, żadne łzy mnie nie przekonały. Owszem, przyznał się do zdrady, ale tylko pod naciskiem żony i otoczenia, żeby ratować ich idealny wizerunek. Razem chcieli sprzątnąć sprawę pod dywan i prawdopodobnie by to ucichło. Byłby wtedy na pewno bardziej ostrożny i pewnie nie wróciłby na tę stronę nigdy.
Dokładnie. Zdradził ją z jedną drugą... dziesiątą. Nie miał do niej żadnego szacunku, prosił o przebaczenie bo się wydalo, może się bał że alimentow nie ogarnie. Na pewno nie wrócił bo "tak mocno ją kocha". a ona pod koniec filmu mówi że zabolało ja to co zrobił Sam , ale jest za to wdzięczna, bo jest to punkt wyjścia jandalsze lata małżeństwa. Ta kobieta to jakaś masakra. Racjonalizuje sobie to że jej mąż posuwał dziesiątki kobiet i że w sumie to .. to jest spoko.